Przyznać się muszę, że niestety, ale w zeszłym roku to mało przeczytałem książek
(w całości, bo tych zaczętych miałem kilka, ale jakoś w większości szybko zmieniałem obiekt zainteresowania). W tym roku postanowiłem to zmienić i już na starcie, bo po upływie ledwie kwartału mam za sobą 7 pozycji.
Ostatnio mocno wciągnęły mnie książki z serii "Naokoło świata", wydawanej przez ISKRY. Są to po części powieści podróżnicze, po części popularno-naukowe, po części tzw. "życiówki". Wiele z nich napisano i wydano 40, 50, a nawet 60 lat temu. Zatem w minionym "okresie", który nieraz wymuszał odpowiednią obróbkę tematu i języka. Ale mnie to nie przeszkadza. Nawet z sentymentem stwierdzam, że fachowość i staranność tamtych wydań częstokroć bije na głowę te współczesne (lub ich wznowienia).
Dziś skończyłem lekturę Tenzing - "Człowiek Everestu". Gorąco polecam tę książkę miłośnikom gatunku alpinizm, himalaizm, na który w ostatnich latach, za sprawą kilku głośnych wydarzeń znów zapanował wielki boom czytelniczy. Z kilkoma z nich sam zresztą się zetknąłem. Niemniej od razu powiem, że różnica jest kolosalna. Oczywiście na korzyść wspomnianego wyżej tytułu. Myślę, że jej największą zaletą jest: prostolinijność, szczerość (nawet taka naiwna) i prawdziwość. Bo to jest prawdziwa opowieść o człowieku, który całe swe życie żył "w cieniu" tej góry i która na koniec dała mu tak wiele, dała coś, czego nikt inny (spośród innych alpinistów - nawet największych: Messner, czy Kukuczka) nie doświadczył nawet w ułamku tego, co dane było przeżyć Tenzingowi.
Gorąco polecam, tą książkę, jak i inne z tej serii. (zwłaszcza z początku).
P.S. W opozycji podam dla przykładu niedawno przeczytaną "Kolej podziemną" (ponoć ostatnie amerykańskie arcydzieło literackie), która mnie osobiście ogromnie rozczarowała. No ale to dwie całkiem odrębne lektury...