Zaczęłam układać 16 maja, skończyłam wczoraj.
Po otwarciu worka byłam lekko przerażona ich ilością, ledwie mieściły się w pudełku. Po męczącej segregacji oczywiście na pierwszy ogień poszła ramka. Układam, szukam elementów, patrzę... hm, coś dziwnego... niektóre z nich są identyczne. Wyszło na to, że mam dwa razy tę samą część ramki. Trochę się zaniepokoiłam, nie wiedziałam co jest w tej stercie puzzli, a czego brak. Później wzięłam się za kolory: czerwony, niebieski, różowy itd. Okazało się, że trefl obdarował mnie zdublowaną ćwiartką obrazka. Czyli 1500 dodatkowych puzzli.
Możecie sobie wyobrazić moją radość.
Jak wiadomo, elementy z tej dodatkowej części nie pasowały tak idealnie jak trzeba, więc tu i ówdzie linie nie zgadzają się. Ale po pewnym czasie stało mi się to obojętne, z daleka nie widać. Nie zliczę momentów mojego zgrzytania zębów, gdy wypatrzyłam nareszcie jakiś pasujący element, a tu okazywało się, że ten element już jest w obrazku. 
Ale nic to, do wszystkiego się można przyzwyczaić, koniec końców układało się świetnie. Tylko że teraz myślę już o jeszcze większych puzzlach.
Muszę wyrazić swój podziw dla tych, którzy układają swoje puzzle na podłodze w pozycji schylono-kolanowej. Ja wolę swój stół.
Z Ukrainą 
