

1. Jest to jakiś widoczek,
2. Są chyba kompletne.
Tyle. I może aż tyle. W każdym razie nie zraziło mnie to aby zabrać się za nie. Już przy rozdzielaniu ramki, nieba, zieleni i budynków, okazało się, że jest to nasz ulubiony Zamek Szalonego Króla



I w tym momencie zaczęła się walka z samą sobą. Okazało się, że puzzle są niewymiarowe i łączą się tak abstrakcyjnie, że aż mózg mi się gotował. I o ile górna część ramki poszła w miarę sprawnie, to nad dołem męczyłam się dobre 2h. Miałam już taki kryzys, że chciałam wyrzucić je przez okno i padło kilka niecenzuralnych słów w stronę tych biednych puzzelków




Po 4h "układania" powiedziałam "PASS". Nie dam rady więcej z nich wycisnąć w tym świetle. Byłam naprawdę poirytowana tymi puzzlami. Układanie zakończyłam na takim etapie:

Dziś przy świetle dziennym powinno mi pójść lepiej. Ale już się boję tych wszystkich abstrakcyjnych połączeń, jak tu:


Czy tu:

Życzcie mi cierpliwości. I mam nadzieję, że jak już uporam się z tą zmorą, to wspólnymi siłami dojdziemy do tego jak nazywa się obrazek, ile ma elementów oraz co to za upierdliwa marka tworzy takie kształty


