32. Trefl 1500 - Jezioro Oeschinen, Alpy
- Ciapciak
- Piąty stopień puzzlomaniactwa
- Posty: 240
- Rejestracja: 15 marca 2023, 19:59
- Lokalizacja: Częstochowa
- Kontakt:
32. Trefl 1500 - Jezioro Oeschinen, Alpy
By całkowicie zgrać się z porą roku za oknem, na warsztat poszedł obrazek z pięknymi letnimi górami i elegancką ławeczką, układany niedawno przez Adelajdę, (klik) w końcu doczekał się w kolejce, bym i ja mógł pomęczyć się z zieleninką, (o żesz Ty) nie było lekko, w ogóle, nie wiem, czy jakoś ostatnio się starzeje, czy mam jakąś inną marskość wątroby, ale ten obrazek szedł mi w tempie budowy polskich dróg, najpierw niebo się obraziło i miało mnie tu i ówdzie, potem góry się buntowały, a o drzewach nawet nie wspominam, masakra z tragedią, łamane przez o ja Cię p...roszę, do tego jeszcze nie wiem jego ptać czy to kleić, czy w ogóle to kiedyś powieszę, niby mi się mega podoba, ale gdzieś geometria drzew "chyba jest niezbyt za bardzo ambiwalentna", etc. etc. me me me me. (gorzej niż baba)
Wychodzi na kryzys twórczy, nie mam łba do puzzli gdzieś teraz, tu trzeba spod szafy przed świętami pająki eksmitować, my tu sobie puzzlu puzzlu, a tam się mikołaje reniferują... jedźmy już lepiej w te Alpy.
Było piękne bliżej nieokreślone jakąkolwiek datą popołudnie, Adelajda zasiadając jako pierwsza na ławeczce ciężko westchnęła, zdyszana podchodzeniem pod ławeczkową górkę:
- Ach, jakie śliczne niebo, myślisz że ta mgła w końcu ustąpi?
- Pewnie tak, choć jak ostatnio sprawdzałem pogodę, to nie będzie to szybko, musimy poczekać - sapnął Ciapciak dosiadając się i rozkładając swój mandżur jak turecki handlarz na całej powierzchni ławki.
- Uff, uff, uff - z podejścia dało się słyszeć coraz głośniejsze sapanie Iry - Ławeczka! Ławeczka! Matko, jestem uratowana, zmieszczę się jeszcze? Uff, całe szczęście, nogi mam jak z waty.
- Może wody? - Zaradna Adelajda, zawsze przygotowana na każdą ewentualną ewentualność wyciągnęła z plecaka butelkę.
- Królowo Ty moja! (gul, gul) Ja już chyba jestem za stara na takie eskapady. (gul, gul)
- Aj tam za stara, po prostu jakiś czas nigdzie nie łazikowałaś, za dużo puzzli ostatnio było w promocji - ironicznie wtrąciła właśnie pojawiająca się przy ławeczce Jagabaga.
- O nieee, mgła... Ech, a mogłam puzzle układać... - burknęła zawiedziona Emerencja smutno doczłapując do ławeczki.
Jagabaga widząc cierpienie koleżanki, postanowiła trochę ją pocieszyć, przez żołnierski opr zbyt beztroskiej męskiej części załogi, jak wiadomo nic nie podnosi kobiet na duchu bardziej, niż możliwość połajania męskich osobników.
- Ciapciak, aleś Ty jest ciapciak, co żeś się tak rozwalił z tymi kanapkami, nie układasz sześciu tysięcy, daj no kobicie usiąść, widzisz, że smutna, a przez to zmęczona.
- Mniom, nom, siomdaj, sorki, nic się nie bój rozwieje się, a nawet jak nie, to chociaż pojemy - gastrologicznego optymizmu Ciapciaka jednak chyba nikt nie podzielał.
- Siadasz? - Ira posunęła się Jadzebadze (odmiana tej ksywki śni się zapewne po nocach polonistom ) prawie zrzucając Adelajdę.
- Nie, postoję za Wami, będę miała lepszy widok.
- Widok? Jaki widok, kawałek jeziora i widok, pff, liczyłam na wielkie duchowe przeżycie a tu klops - Emerencja coraz bardziej chmurniała, jednak w tym momencie zerwał się wiatr, a mgła zaczęła się pomału rozwiewać.
- O! Patrzcie, patrzcie, dzieje się! - Adelajda, z trudem opanowywała uporządkowane zazwyczaj emocje - Łaaaał góry już widać! Ale ekstra, ekstra, ekstra!
- Niom, niomle, i niamgancko - Ciapciak cały czas przeżuwając bułkę z tanim pasztetem z Biedronki miał za nic to, że nikt go nie rozumie.
W miarę podziwiania przez nasze osobliwe towarzystwo coraz ciekawszych widoków, ławeczkowe piknikowanie rozkręciło się na dobre.
Ku zaskoczeniu wszystkich Ira pałaszowała teoretycznie wysoko energetyczną sałatkę Coleslaw, popijając wcześniej przygotowaną Yerbą mate, Adelajda, zachwycona widokami, roztropnie gryzła raz za razem własnoręcznie wykonane 2 tygodnie wcześniej, prawie nigdy niepsujące się owocowo-orzechowo-czekoladowo-chałwowe batoniki energetyczne, zapijając to izotonikiem, a jakże, roboty własnej. Jagabaga pochłaniała z pietyzmem starając się nie ciamkać, bo to nieładnie, słuszne porcję ryżu z jogurtami owocowymi w sześćdziesięciu smakach, Emerencja z kolei, już trochę "odbrażona" na brak widoków, zajadała kanapeczki popijając Frugo z buteleczki, z każdym łykiem coraz bardziej zastanawiając się nad sensem naszej próżnej egzystencji, a Ciapciak... a Ciapciak żarł dalej te pasztety z bułkami, wykazując się szczytem elokwencji (i brakiem noża) przez wydłubywanie pasztetu z opakowania za pomocą fragmentów wcześniej podziubanej bułki.
W międzyczasie odzyskiwania sił przez naszych bohaterów, góry odsłaniały się "coraz - ino - chyżej".
Po nasyceniu całkiem jędrnych (jeszcze ) brzuszków u damskiej części załogi (Ciapciak miał jędrny brzuszek, jedynie przez pierwszy rok swojego życia, a potem wyszło jak wyszło) widoki stały się na tyle fotogeniczne, że Adelajda ze swoją nieokiełznaną pasją uwieczniania wszystkiego, co można uwiecznić, zaczęła szaleńczo cykać fotki, oczywiście na bieżąco konfigurowanym aparatem, by wycisnąć całą krajobrazową soczystość, w czasie zmieniania 4 obiektywu Jagabaga zauważyła:
- Adelajda, po co Ci tyle zdjęć, nie lepiej zachowuje się wspomnienia?
- Aj tam, dziewczyna wie co robi, jak byłam w jej wieku nie cykałam i teraz licz tu na wspomnienia z tą sklerozą, ostatnio jakby nie puzzle to bym zapomniała jak wyglądają Góry Skaliste w Kanadzie - melancholia po części dopadła i Irę.
- A kiedyś Ty była w Kanadzie? - Jagabaga zrobiła wielkie oczy ->
Emerencja totalnie zachwycona widokiem stwierdziła, że jest tu tyle drzew, że aż ich nie widać i oddała się w pełni transcendentnej kontemplacji, nie zważając na rozmowy współtowarzyszy, zaczęła wreszcie odczuwać upragnione fale theta i unosić się lekko nad ziemią.
Ciapciak zupełnie nie zdając sobie sprawy z jej zdolności paranormalnych, kończąc bułki i wyjmując mapę (i przy okazji gorzką czekoladę - niom niom niom) starał się, jak typowy samiec, nieudolnie zaimponować niewiastom i poudawać, że dobrze czyta mapę i wie co to za szczyty przed nimi, gdy Jagabaga wyprowadziła go z ciapciakowatości celną i nawet dość inteligentną ripostą, twierdząc, że na zawsze i wszędzie noszonej ze sobą mapie Tatr Wysokich, szczytów w Alpach nie uświadczy.
Gdy w końcu cała mgła poszła precz, nasi bohaterowie, już głównie w pozycjach półleżących, o ławkę częściowo się opierających, dumali nad widokami odwlekając w czasie moment, gdy będą musieli w końcu je pożegnać:
- Ech, szkoda, że nie ma puzzli z tym widoczkiem, nie? - Emerencja zapewne chętnie przygarnęłaby możliwość ponownego zobrazowania sobie tego eterycznego widoku.
- No, ułożyłoby się, np. takie 1500, ale najlepiej, żeby wydał je Trefl, lubię ich wykrojniki, może bym sobie nawet powiesił na ścianie, albo może nie, nie wiem, khe, khe - wyraził swe fantazje i zdecydowanie, zdecydowanie krztusząc się najtańszą wodą z Biedronki Ciapciakowaty.
- A ja wolałabym chyba od Castorka - wtrąciła Adelajda myśląc już o kolejnych puzzlowych wielkich zakupach i gdzież ona to schowa przed swym męskim puzzlem.
- Niee, Castorowe pchły 1500? Ostatnio jak to układałam, to myślałam że mnie krew zaleje, zresztą pies mi zeżarł 3, jakby były większe, to może by nie połknął w całości i by się jeszcze nadały - z tego stwierdzenia wszyscy wywnioskowali, iż pies Jagibagi musi być dużym psem, odwrotnie proporcjonalnie do postury jego właścicielki.
- Trzeba było do mnie przyjść, przecież dorabiam...
- Gdzie dorabiasz? - inteligencja Ciapciaka była jak zawsze wybitna.
- A w muzeum lotnictwa... Ciapciak, puzzle dorabiam - sarkastycznie zironizowała Ira.
- No, a jak już sobie ułożymy, to wtedy w relacji opiszemy naszą wspólną wycieczkę, nie Ciapciak? - Adelajda mrugnęła porozumiewawczo, biorąc od Ciapciaka rozdawaną przez niego wszystkim czekoladę.
- Niom, niom, niompiszemy - mlasnął.
PS. Co do Rodo - tak, Rozmyślnie Opublikowałem Dane Osobowe.
PSS. Jakiekolwiek podobieństwo do rzeczywiście istniejących osób jest całkowicie zamierzone, choć oczywiście może być nietrafione
Wychodzi na kryzys twórczy, nie mam łba do puzzli gdzieś teraz, tu trzeba spod szafy przed świętami pająki eksmitować, my tu sobie puzzlu puzzlu, a tam się mikołaje reniferują... jedźmy już lepiej w te Alpy.
Było piękne bliżej nieokreślone jakąkolwiek datą popołudnie, Adelajda zasiadając jako pierwsza na ławeczce ciężko westchnęła, zdyszana podchodzeniem pod ławeczkową górkę:
- Ach, jakie śliczne niebo, myślisz że ta mgła w końcu ustąpi?
- Pewnie tak, choć jak ostatnio sprawdzałem pogodę, to nie będzie to szybko, musimy poczekać - sapnął Ciapciak dosiadając się i rozkładając swój mandżur jak turecki handlarz na całej powierzchni ławki.
- Uff, uff, uff - z podejścia dało się słyszeć coraz głośniejsze sapanie Iry - Ławeczka! Ławeczka! Matko, jestem uratowana, zmieszczę się jeszcze? Uff, całe szczęście, nogi mam jak z waty.
- Może wody? - Zaradna Adelajda, zawsze przygotowana na każdą ewentualną ewentualność wyciągnęła z plecaka butelkę.
- Królowo Ty moja! (gul, gul) Ja już chyba jestem za stara na takie eskapady. (gul, gul)
- Aj tam za stara, po prostu jakiś czas nigdzie nie łazikowałaś, za dużo puzzli ostatnio było w promocji - ironicznie wtrąciła właśnie pojawiająca się przy ławeczce Jagabaga.
- O nieee, mgła... Ech, a mogłam puzzle układać... - burknęła zawiedziona Emerencja smutno doczłapując do ławeczki.
Jagabaga widząc cierpienie koleżanki, postanowiła trochę ją pocieszyć, przez żołnierski opr zbyt beztroskiej męskiej części załogi, jak wiadomo nic nie podnosi kobiet na duchu bardziej, niż możliwość połajania męskich osobników.
- Ciapciak, aleś Ty jest ciapciak, co żeś się tak rozwalił z tymi kanapkami, nie układasz sześciu tysięcy, daj no kobicie usiąść, widzisz, że smutna, a przez to zmęczona.
- Mniom, nom, siomdaj, sorki, nic się nie bój rozwieje się, a nawet jak nie, to chociaż pojemy - gastrologicznego optymizmu Ciapciaka jednak chyba nikt nie podzielał.
- Siadasz? - Ira posunęła się Jadzebadze (odmiana tej ksywki śni się zapewne po nocach polonistom ) prawie zrzucając Adelajdę.
- Nie, postoję za Wami, będę miała lepszy widok.
- Widok? Jaki widok, kawałek jeziora i widok, pff, liczyłam na wielkie duchowe przeżycie a tu klops - Emerencja coraz bardziej chmurniała, jednak w tym momencie zerwał się wiatr, a mgła zaczęła się pomału rozwiewać.
- O! Patrzcie, patrzcie, dzieje się! - Adelajda, z trudem opanowywała uporządkowane zazwyczaj emocje - Łaaaał góry już widać! Ale ekstra, ekstra, ekstra!
- Niom, niomle, i niamgancko - Ciapciak cały czas przeżuwając bułkę z tanim pasztetem z Biedronki miał za nic to, że nikt go nie rozumie.
W miarę podziwiania przez nasze osobliwe towarzystwo coraz ciekawszych widoków, ławeczkowe piknikowanie rozkręciło się na dobre.
Ku zaskoczeniu wszystkich Ira pałaszowała teoretycznie wysoko energetyczną sałatkę Coleslaw, popijając wcześniej przygotowaną Yerbą mate, Adelajda, zachwycona widokami, roztropnie gryzła raz za razem własnoręcznie wykonane 2 tygodnie wcześniej, prawie nigdy niepsujące się owocowo-orzechowo-czekoladowo-chałwowe batoniki energetyczne, zapijając to izotonikiem, a jakże, roboty własnej. Jagabaga pochłaniała z pietyzmem starając się nie ciamkać, bo to nieładnie, słuszne porcję ryżu z jogurtami owocowymi w sześćdziesięciu smakach, Emerencja z kolei, już trochę "odbrażona" na brak widoków, zajadała kanapeczki popijając Frugo z buteleczki, z każdym łykiem coraz bardziej zastanawiając się nad sensem naszej próżnej egzystencji, a Ciapciak... a Ciapciak żarł dalej te pasztety z bułkami, wykazując się szczytem elokwencji (i brakiem noża) przez wydłubywanie pasztetu z opakowania za pomocą fragmentów wcześniej podziubanej bułki.
W międzyczasie odzyskiwania sił przez naszych bohaterów, góry odsłaniały się "coraz - ino - chyżej".
Po nasyceniu całkiem jędrnych (jeszcze ) brzuszków u damskiej części załogi (Ciapciak miał jędrny brzuszek, jedynie przez pierwszy rok swojego życia, a potem wyszło jak wyszło) widoki stały się na tyle fotogeniczne, że Adelajda ze swoją nieokiełznaną pasją uwieczniania wszystkiego, co można uwiecznić, zaczęła szaleńczo cykać fotki, oczywiście na bieżąco konfigurowanym aparatem, by wycisnąć całą krajobrazową soczystość, w czasie zmieniania 4 obiektywu Jagabaga zauważyła:
- Adelajda, po co Ci tyle zdjęć, nie lepiej zachowuje się wspomnienia?
- Aj tam, dziewczyna wie co robi, jak byłam w jej wieku nie cykałam i teraz licz tu na wspomnienia z tą sklerozą, ostatnio jakby nie puzzle to bym zapomniała jak wyglądają Góry Skaliste w Kanadzie - melancholia po części dopadła i Irę.
- A kiedyś Ty była w Kanadzie? - Jagabaga zrobiła wielkie oczy ->
Emerencja totalnie zachwycona widokiem stwierdziła, że jest tu tyle drzew, że aż ich nie widać i oddała się w pełni transcendentnej kontemplacji, nie zważając na rozmowy współtowarzyszy, zaczęła wreszcie odczuwać upragnione fale theta i unosić się lekko nad ziemią.
Ciapciak zupełnie nie zdając sobie sprawy z jej zdolności paranormalnych, kończąc bułki i wyjmując mapę (i przy okazji gorzką czekoladę - niom niom niom) starał się, jak typowy samiec, nieudolnie zaimponować niewiastom i poudawać, że dobrze czyta mapę i wie co to za szczyty przed nimi, gdy Jagabaga wyprowadziła go z ciapciakowatości celną i nawet dość inteligentną ripostą, twierdząc, że na zawsze i wszędzie noszonej ze sobą mapie Tatr Wysokich, szczytów w Alpach nie uświadczy.
Gdy w końcu cała mgła poszła precz, nasi bohaterowie, już głównie w pozycjach półleżących, o ławkę częściowo się opierających, dumali nad widokami odwlekając w czasie moment, gdy będą musieli w końcu je pożegnać:
- Ech, szkoda, że nie ma puzzli z tym widoczkiem, nie? - Emerencja zapewne chętnie przygarnęłaby możliwość ponownego zobrazowania sobie tego eterycznego widoku.
- No, ułożyłoby się, np. takie 1500, ale najlepiej, żeby wydał je Trefl, lubię ich wykrojniki, może bym sobie nawet powiesił na ścianie, albo może nie, nie wiem, khe, khe - wyraził swe fantazje i zdecydowanie, zdecydowanie krztusząc się najtańszą wodą z Biedronki Ciapciakowaty.
- A ja wolałabym chyba od Castorka - wtrąciła Adelajda myśląc już o kolejnych puzzlowych wielkich zakupach i gdzież ona to schowa przed swym męskim puzzlem.
- Niee, Castorowe pchły 1500? Ostatnio jak to układałam, to myślałam że mnie krew zaleje, zresztą pies mi zeżarł 3, jakby były większe, to może by nie połknął w całości i by się jeszcze nadały - z tego stwierdzenia wszyscy wywnioskowali, iż pies Jagibagi musi być dużym psem, odwrotnie proporcjonalnie do postury jego właścicielki.
- Trzeba było do mnie przyjść, przecież dorabiam...
- Gdzie dorabiasz? - inteligencja Ciapciaka była jak zawsze wybitna.
- A w muzeum lotnictwa... Ciapciak, puzzle dorabiam - sarkastycznie zironizowała Ira.
- No, a jak już sobie ułożymy, to wtedy w relacji opiszemy naszą wspólną wycieczkę, nie Ciapciak? - Adelajda mrugnęła porozumiewawczo, biorąc od Ciapciaka rozdawaną przez niego wszystkim czekoladę.
- Niom, niom, niompiszemy - mlasnął.
PS. Co do Rodo - tak, Rozmyślnie Opublikowałem Dane Osobowe.
PSS. Jakiekolwiek podobieństwo do rzeczywiście istniejących osób jest całkowicie zamierzone, choć oczywiście może być nietrafione
Ostatnio zmieniony 11 grudnia 2023, 15:26 przez Ciapciak, łącznie zmieniany 3 razy.
- ira
- Piąty stopień puzzlomaniactwa
- Posty: 2535
- Rejestracja: 11 czerwca 2016, 17:54
- Lokalizacja: między Łodzią a Warszawą
Re: 32. Trefl 1500 - Jezioro Oeschinen, Alpy
Dawno się tak nie uchachałam
- Nisia
- Piąty stopień puzzlomaniactwa
- Posty: 2667
- Rejestracja: 03 listopada 2019, 10:06
- Lokalizacja: Wrocław
- Kontakt:
Re: 32. Trefl 1500 - Jezioro Oeschinen, Alpy
Świetna historia
Moje puzzle | Na sprzedaż
2024: 4 obrazki, 3500 el
2023: 32 obrazki, 29826 el
2022: 29 obrazków, 26503 el
2021: układanych 59 obrazków, 58513 el
2020: układanych 58 obrazków, 64944 el
2019: ułożonych 27 obrazków, 24600 elementów
2024: 4 obrazki, 3500 el
2023: 32 obrazki, 29826 el
2022: 29 obrazków, 26503 el
2021: układanych 59 obrazków, 58513 el
2020: układanych 58 obrazków, 64944 el
2019: ułożonych 27 obrazków, 24600 elementów
Re: 32. Trefl 1500 - Jezioro Oeschinen, Alpy
Skąd Ty bierzesz te pomysły?
- edorka
- Piąty stopień puzzlomaniactwa
- Posty: 5789
- Rejestracja: 06 października 2019, 14:46
- Lokalizacja: Wrocław
Re: 32. Trefl 1500 - Jezioro Oeschinen, Alpy
A mógł jeszcze kolegę przecież zabrać!
- Ciapciak
- Piąty stopień puzzlomaniactwa
- Posty: 240
- Rejestracja: 15 marca 2023, 19:59
- Lokalizacja: Częstochowa
- Kontakt:
Re: 32. Trefl 1500 - Jezioro Oeschinen, Alpy
Tak długo im marudziłem, że nie mam z kim iść, więc już z litości i dla świętego spokoju ze mną poszły.
Gdyby dosiadł się na ławeczkę w relacji Adelajdy, to by też go nie zabrakło.
- Gosia_M
- Piąty stopień puzzlomaniactwa
- Posty: 438
- Rejestracja: 07 marca 2022, 18:04
- Lokalizacja: Kraków
Re: 32. Trefl 1500 - Jezioro Oeschinen, Alpy
Nawet miałam pisać w relacji Adelajny, że ja chętnie na trawie bym tam przycupnęła (na ławce już było ciężko z miejscem ) no i teraz żałuję, że tego nie zrobiłam... Tak to bym wybrała się w góry w super towarzystwie. Może uda się następnym razem
- edorka
- Piąty stopień puzzlomaniactwa
- Posty: 5789
- Rejestracja: 06 października 2019, 14:46
- Lokalizacja: Wrocław
Re: 32. Trefl 1500 - Jezioro Oeschinen, Alpy
No właśnie, bo jakoś nikt nie pomyślał, że udział w dyskusji będzie skutkował zaproszeniem na wycieczkę!
Dzięki temu może zaczniemy więcej ze sobą 'rozmawiać'
Re: 32. Trefl 1500 - Jezioro Oeschinen, Alpy
Jestem za. Ale z drugiej strony, mama zawsze mówiła żeby nie rozmawiać z obcymi.
- jagabaga
- Piąty stopień puzzlomaniactwa
- Posty: 5108
- Rejestracja: 16 grudnia 2015, 12:31
- Lokalizacja: Miasto Kiepury i... Gierka;-)
Re: 32. Trefl 1500 - Jezioro Oeschinen, Alpy
Dopiero teraz tu dotarłam ...i... po chwili... PADŁAM (ech, trzeba było usiąść na ławeczce, a nie stać z tyłu )
Ciapciak - LITERACKI NOBEL DLA CIEBIE!!!! Zaraz zgłaszam nominację do Sztokholmu!
PS. Jagabaga nie ma psa .